TK



Świetna kopia, ale nie działa: KRRiTV jako dysfunkcjonalna niezależna agencja regulacyjna

interes publiczny| Jan Dworak| Konstytucja| KRRiTV| logika rządów większości| media elektroniczne| nadawcy| organ konstytucyjny| regulacja rynku| rynek mediów

włącz czytnik

Rada niewątpliwie była poddawana naciskom politycznym i czasem im ulegała. Marek Markiewicz, pierwszy przewodniczący Rady, twierdzi, iż fakt, że drugi proces koncesyjny trwał dwa lata (pierwszy tylko pół roku), był wynikiem politycznej presji na członków KRRiT. Twierdzi on również, że pod wpływem politycznych interwencji Rada zaniechała działań kontrolnych w stosunku do niektórych nadawców. Rada aktywnie wystąpiła też przeciwko prezydentowi Wałęsie, gdy ten w swoim orędziu telewizyjnym przed wyborami 1993 r. agitował za jedną z partii startujących w wyborach[43].

Ostatecznie jednak to niezależność w przyznaniu jedynej ogólnokrajowej koncesji telewizyjnej spółce Polsat była przyczyną upadku Rady definiującej się jako niezależna agencja regulacyjna. Prezydent Wałęsa wykorzystując uchylenie kilku mało istotnych punktów koncesji dla Polsatu przez Naczelny Sąd Administracyjny odwołał we wrześniu 1994 r. mianowanych przez siebie członków KRRiT[44]. Nie tylko naruszało to ducha ustawy, ale i uznane zostało za nielegalne przez Trybunał Konstytucyjny kilka miesięcy później[45]. Lech Wałęsa nie zmienił jednak swej decyzji, dając przykład politykom nowej koalicji rządzącej, że delegacja władzy do KRRiT nie ma charakteru nieodwracalnego i członkowie Rady wcale nie muszą uniezależniać się od ośrodka politycznego, dzięki któremu zostali wybrani. Niezależność nie jest oczywiście gwarancją podejmowania dobrych decyzji i w przypadku Krajowej Rady też tak nie było. Jednak przez 17 miesięcy KRRiT była instytucją niezależną od powołujących ją ośrodków politycznych i rzeczywiście ustalała strategię państwa wobec mediów elektronicznych.

Dzięki materiałom o charakterze wspomnieniowym, jak również pogłębionym wywiadom ze wszystkimi członkami pierwszego składu Rady, przeprowadzonym w 1995 r. przez Jarosława Kiliasa, można zrekonstruować samoświadomość jej członków[46]. Mimo koniecznej przy tego typu źródłach ostrożności nie sposób nie zauważyć, że członkowie Rady mówią o sobie jako o twórcach niezależnej agencji regulacyjnej, choć najwyraźniej nie znają tego pojęcia. Wszyscy badani przez Kiliasa członkowie Krajowej Rady jednocześnie podkreślali swoje różne pochodzenie polityczne i zarazem twierdzili, że nie wywoływało ono istotnych różnic w czasie pracy w Radzie. W każdym razie nie takich, które wiodłyby do sporów dotyczących celów i sposobów działania KRRiT. Jej cele traktowali jako dane z góry ustawą, niepodlegające negocjacji, a przez to mające charakter całkowicie apolityczny. Siebie postrzegali jako reprezentantów interesów nie swoich partii, ale państwa i podkreślali biurokratyczny wymiar swojej działalności i ciążące na nich „obowiązki prawne, państwowe”[47]. W tak zdefiniowanej Radzie, zdaniem jej członków, nie było opozycji, a decyzje były podejmowane na drodze swobodnej dyskusji, a nie partyjnych parytetów. Od tak rozumianej apolityczności był tylko jeden zasadniczy wyjątek – decyzje personalne. Tu konsultacje z podmiotami politycznymi na zewnątrz Rady nie były złamaniem spontanicznie wytworzonych reguł, a walka o stanowiska dla „swoich” usprawiedliwiła zawiązywanie partyjnych koalicji.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.