TK



Świetna kopia, ale nie działa: KRRiTV jako dysfunkcjonalna niezależna agencja regulacyjna

interes publiczny| Jan Dworak| Konstytucja| KRRiTV| logika rządów większości| media elektroniczne| nadawcy| organ konstytucyjny| regulacja rynku| rynek mediów

włącz czytnik

Natomiast drugi element strategii – oparcie rynku medialnego na lokalnych stacjach telewizyjnych i radiowych – „okazał się wkrótce mało realistyczny”, jak eufemistycznie ujął to późniejszy przewodniczący KRRiT Juliusz Braun[70]. Lokalni nadawcy okazali się słabi ekonomicznie i podatni na przejęcie przez ogólnopolskie sieci, często powiązane z medialnymi konglomeratami. W dziesięć lat po przyjęciu strategii KRRiT lokalni nadawcy mieli w sumie 10 procent rynku reklamy radiowej – tyle, co każda z ogólnopolskich sieci. Działalność 68 procent nadawców była deficytowa[71]. Krajowa Rada była świadoma tych zjawisk i w pewnym sensie zmieniła swoją strategię sprzyjając konsolidacji lokalnych nadawców.

A właściwie – mówiąc nieco żartobliwie – nie tyle Rada, co jej część i nie tyle konsolidacji, co przejęciu przez jedną z ogólnopolskich sieci. Zamiast bowiem analizy wykonania trzeciego priorytetu KRRiT brzmiącego „stworzenie norm i kryteriów demokratycznego, pluralistycznego i wolnego przekazu informacji i opinii w mediach elektronicznych, nadzorowanego przez” KRRiT, powinien tu nastąpić opis afery Rywina, w której Rada odgrywała kluczową rolę[72]. Nie wchodząc w znane szczegóły można postawić tezę, że afera Rywina ujawniła fakt przejęcia kontroli nad Radą nie przez partie polityczne, ale przez grupę/grupy interesów powiązane z partiami, ale wyraźnie zachowujące autonomię. Istota afery Rywina – projekt stworzenia AntyAgory, lewicowego koncernu medialnego wokół prywatnego wydawnictwa sekretarza KRRiT Włodzimierza Czarzastego, nie może być interpretowany jako projekt SLD. Choć chyba cieszył się wsparciem najważniejszych osób obozu postkomunistycznego, to zdecydowanie dystansowali się od niego ważni politycy lewicy[73]. Gdy sekretarz KRRiT składał lokalnym rozgłośniom radiowym propozycje nie do odrzucenia (sprzedaży udziałów wskazanemu podmiotowi), to czynił to nie jako działacz SLD, ale jako przedstawiciel grupy polityczno-biznesowej.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.