TK



Świetna kopia, ale nie działa: KRRiTV jako dysfunkcjonalna niezależna agencja regulacyjna

interes publiczny| Jan Dworak| Konstytucja| KRRiTV| logika rządów większości| media elektroniczne| nadawcy| organ konstytucyjny| regulacja rynku| rynek mediów

włącz czytnik

Rezultatem takiego zawłaszczenia KRRiT była utrata sterowności całej instytucji, innymi słowy wypełnianie tylko tych zadań, którymi zainteresowane były grupy interesów. Taki obraz Krajowej Rady wyłania się na przykład z raportu pokontrolnego Najwyższej Izby Kontroli, który obejmuje postępowania koncesyjne w okresie 2001-2003[74]. Po pierwsze, NIK stwierdzał brak procedury oceny wniosków koncesyjnych (najczęściej chodziło o ponowne przyznanie koncesji), która zapewniałaby zachowanie obiektywizmu i rzetelności, co „sprzyjało subiektywnym ocenom wniosków koncesyjnych ze strony członków KRRiT”[75]. Te ustalenia kontrolerów potwierdzają wyroki NSA uchylające decyzje Przewodniczącego KRRiT. W ich uzasadnieniach pojawiają się bowiem zarzuty braku jasnych kryteriów oceniania wniosków, arbitralności w podejmowaniu rozstrzygnięć koncesyjnych oraz powierzchowności uzasadnień decyzji koncesyjnych, które nie wyjaśniały motywów konkretnych zapisów w koncesjach. Okazało się bowiem, że KRRiT bez podstawy prawnej zobowiązywała nadawców do przestrzegania bardzo szczegółowo ustalonej struktury programu w rodzaju prezentowania utworów, których pierwsze wykonanie nastąpiło w okresie ostatnich sześciu miesięcy, minimalnego udziału w programie określonego rodzaju muzyki, czy udziału w programie audycji o wyspecjalizowanej tematyce społecznej[76]. Co więcej, Rada wprowadzała do koncesji wymóg uzyskania jej zgody na jakiekolwiek zmiany własnościowe dotyczące podmiotu, który otrzymał koncesję, mimo iż już w 2002 r. NSA stwierdził nielegalność takich działań.

Przewodnicząca KRRiT, która zresztą nie podpisała protokołu pokontrolnego Izby, argumentowała, że kwestionowane przez NIK (i NSA) zapisy były warunkiem wykonywania przez Radę ustawowych zadań regulacyjnych, bo bez nich Rada nie mogłaby kształtować ładu medialnego zarówno w wymiarze własnościowym, jak i programowym[77]. W pewnym sensie Danuta Waniek miała rację – wszyscy regulatorzy dążą do uszczegółowienia norm, którymi wiążą regulowane podmioty i istnieje tu nieusuwalne napięcie z podstawową dla administracji zasadą legalizmu. Kontekst działań KRRiT, a zwłaszcza jej długoletniego sekretarza każe jednak mieć wątpliwości, czy chodziło o budowanie ładu medialnego, czy o interesy grupy Czarzastego. Regulatorzy uszczegóławiając bowiem zapisy koncesyjne zawsze dążą do porozumienia z podmiotem regulowanym, co jest specyficzną cechą tej metody zarządzania sprawami publicznymi. Regulator, inaczej niż typowy organ administracji, tylko wyjątkowo odwołuje się do przymusu, bo wyegzekwowanie narzuconych regulacji jest dużo bardziej kosztowne (a czasem niemożliwe) niż wynegocjowanie rozwiązania satysfakcjonującego obie strony[78]. Można sądzić, że w przypadku decyzji KRRiT też tak było, ale nie wtedy, gdy w grę wchodziły ważne interesy grupy kontrolującej Radę. Do NSA zaskarżono bowiem w badanym okresie tylko cztery procent decyzji, za to więcej niż jedna trzecia z nich została uchylona.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.