Państwo



Wojciech Hajduk: Między niezawisłością a nadzorem

Ministerstwo Sprawiedliwości| nadzór administracyjny| nezawisłość sędziowska| referendarz| wgląd w akta| Wojciech Hajduk| wymiar sprawiedliwości| zawód sędziego

włącz czytnik

– Pojawia się kwestia „dramatycznych” dojazdów sędziów ze zniesionych jednostek do sądów większych, po 40 kilometrów w jedną stronę…

– Całe życie dojeżdżałem do pracy i tego argumentu nie potrafię zrozumieć. Mamy XXI w., sędzia to nie jest osoba niemobilna, która musi siedzieć w miejscu. Zresztą, co mają powiedzieć zwykli obywatele? Użycie takich argumentów to kompromitacja osób je zgłaszających.

– Czy przyzna Pan, że ta reforma była pewnym obejściem konstytucyjnego zakazu nieprzenoszalności sędziego, w szczególności wynikających z niego gwarancji o charakterze pracowniczym?

– Nie ma praw bezwzględnych, w tym sensie każde prawo może być ograniczone w trybie ustawy. U.s.p. tę nieprzenoszalność ogranicza do konkretnych przypadków – sędziego może przenieść sąd dyscyplinarny, również reorganizacja sądu pozwala ministrowi na ustanowienie nowego miejsca służbowego sędziego. Proszę zwrócić uwagę, że sędziowie ze zniesionych jednostek faktycznie dalej pracują w tych samych budynkach, w tych samych sądach. W tym sensie argument o obejściu Konstytucji jest nadużyciem.

– Potwierdza Pan, że reforma jest pierwszym krokiem do całkowitej likwidacji małych jednostek, dziś wydziałów zamiejscowych, jako drogich w utrzymaniu?

– Dementuję, takiego zamiaru nie ma. Dysponujemy majątkiem sądów w małych miejscowościach, tam są miejsca pracy. Gdzie tych sędziów i urzędników mielibyśmy posadzić?

– Czy po tej reformie struktura sądownictwa będzie wystarczająco wydolna?

– Będzie bardziej wydolna niż obecnie.

– Jakie będą jej dalsze reformy?

– Biorąc pod uwagę reakcje, jakie miały miejsce w związku z wprowadzeniem wydziałów zamiejscowych, podejrzewam, że głębsza reforma byłaby dziś niemożliwa. Spodziewałbym się raczej oddolnych inicjatyw, wniosków prezesów odnośnie zmiany struktury podległych sądów, np. łączenia poszczególnych wydziałów czy zmian w ich obsadzie. Dzisiaj w połączonych sądach mamy np. po kilka wydziałów cywilnych, w których orzeka po jednym sędzim. Pytanie, czy taka jest potrzeba. Ale to pytanie do środowiska sędziowskiego, nie do ministra.

Państwo

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze


Kazimierz | 24-04-13 22:53
"gdyby nadzór administracyjny nad sędziami sprawowany był przez samych sędziów, to sprawność postępowań by się nie zwiększyła, a może nawet uległaby pogorszeniu. Jednak taka decyzja nie leży w gestii Ministra Sprawiedliwości, to jest pytanie do parlamentarzystów i do społeczeństwa. Podejrzewam jednak, że ta koncepcja nie spotkałaby się z jego aprobatą, gdyż stoi w sprzeczności z ideą kontroli społecznej nad funkcjonowaniem organów państwa." I to mówi sędzia! Podobnej bredni dawno nie czytałem. Urzędnicy lepiej sprawują nadzór, niż Sąd Najwyższy - oto głos biurokracji! Dla mnie - wstrząsający. Nic dziwnego, że aparat sprawiedliwości wygląda i działa tak, jak to widzimy. Sędziowie bez trudności mogą się przedzierzgnąć w urzędników i potem oczekują, że ci sędziowie, którzy pozostają w sądach, będą posłusznie wykonywać polecenia w ramach owego "nadzoru administracyjnego". Bezwstydnie nazywanego "kontrolą społeczną", która w takim wydaniu kojarzy się wprost "demokracją socjalistyczną".